Letni czas, w tym roku cudowny, ciepły, pełen odprężenia, niespodzianek, wyjazdów, kąpieli.
Dla nas to czas by pobyć ze sobą, korzystać z każdej drobnej, wspólnej chwili.
Ilość słońca i gorąca energetyzuje.
Możemy do woli nacieszyć się swoim śmiechem, być w cięższych chwilach, trochę na nowo się siebie nauczyć..wszyscy troje.
A to jeszcze nie koniec, przed nami kolejny wyjazd, po części planowany, po części stawiamy na spontaniczne wybory losu.
Znów namiot, morze i góry na raz, wodospady, zatopiony wrak...podekscytowani oczekujemy, co jeszcze.
Pojawiłam się na Festiwalu po raz pierwszy w wieku 16 lat.
Zapamietałam niesamowitą atmosferę, wesołość, wielobarwność ludzi, ich przebrania, wolność i wszechobecną muzykę.
Wracałam niemalże co roku. Miłka była z nami na różnych mniejszych koncertach kilkukrotnie, ale przygoda z namiotem to coś nowego.
Chyba nie muszę dodawać, że się w nim zakochała i z żalem pomagała składać "mały domek".
Ponadto dzięki Miłce i ja miałam w tym roku swój debiut...w kąpieli błotnej;)
Potańczyliśmy przy utworach jednego z naszych ulubionych duetów muzycznych "Pauli i Karola".
..Zupełnie inaczej niż gdy nie byłam mamą, jednakże nadal szalenie, muzycznie, śmiesznie, może także przez miłkową łatwość zrównywania sobie ludzi, których przyciągała co krok.
Myślę, że będziemy tam wracać.