Piękna wycieczka, spontanicznie zaplanowana w jeden dzień.
Rozpoczętą wizytą u Ani i Toma w Berlinie by z nimi posłuchać małego koncertu Pauli i Karola. A potem ciepła bryza morza śródziemnego, bagietki, sery pleśniowe, walka z falami, leniuchowanie, fotografowanie, małe, kolorowe uliczki miasteczek południa Francji i głośna, sepiowa Barcelona.
Gorące źródła w St.Thomas, jezioro w kanionie Tautavel i mieszkający nieopodal Hippisi.
Często dany kraj w moich oczach wyróżnia się dbałością o jakiś konkretny szczegół, tym razem piękne wydały mi się...ronda:)
Zdobione różnego rodzaju krzewami, kwiatami i niejednokrotnie pełne palm.
Urokliwe okazały się także numery domów na glinianych tabliczkach, kolorowe, malowane...niejednokrotnie zaskakujące rysunkiem.
Przedreptaliśmy wiele kilometrów, wszystko krokami najmniejszej z nas, czyli Miłki, dzieki temu było mnóstwo okazji, by przystanać, poobserwować co wokół.
Nie opuściuliśmy także okazji by zajrzeć do miejscowego komisu z meblami i dodatkami...i upolowaliśmy kilka malowniczych drobiazgów.
Mieszkanie z dwoma kotami i sympatycznym Michael'em, czas spędzony z kochanymi ludźmi będziemy jeszcze chwilę rozpamietywać, zwłaszcza w zimne, jesienne wieczory...no chyba, że znów gdzies skoczymy;)
2 komentarze:
Boskie migawki :)
bajkowe te zdiatka <3
Prześlij komentarz